"Nie pytaj o przeszłość i nie oczekuj przyszłości" - recenzja #5

Cytat z tytułu postu jest już chyba tak znany, że każdy doskonale wie, o jaką książkę chodzi. Tak moi drodzy, czas poświęcić trochę uwagi "brzydkiej miłości". 



Tytuł: Ugly Love
Autor: Collen Hoover
Tłumaczenie: Grzegorzewski Piotr
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Ilość stron: 344

Pani Hoover przedstawiać raczej nie muszę, myślę, że każdy dobrze ją zna, ewentualnie kojarzy. Jej książki idealnie wpasowują się w dość nowy gatunek New Adult. "Ugly Love" za pewne też większość z Was zna. Zdania są podzielone - jedni wychwalają pod niebiosa, inni podchodzą do tego jak do kolejnego odmóżdżacza.  

Jest to historia Tate, początkującej pielęgniarki, która zamieszkała u swojego starszego brata w hotelu. Tam poznaje Milesa, z którym zaczyna łączyć ją relacja pełna pożądania, wzajemnego pragnienia. Chłopak ustala jednak dwie zasady, których należy się trzymać: "Nie pytaj o przeszłość i nie oczekuj przyszłości." W pewnym jednak momencie, ciężko jest nie zadawać pytań. Wszystko się komplikuje, a na jaw wychodzą demony przeszłości. Czy Miles w końcu otworzy serce na dziewczynę, która w końcu sprawiła, że zaczął żyć, a nie tylko marnie egzystować?

Nie wiem jak dokładnie opisać mam to, co chodzi mi po głowie, żebyście mnie dobrze zrozumieli. Ogólnie książka mi się podobała, trochę wypłakałam nad nią oczy, ale z drugiej strony nie była to historia aż tak... porywająca. Tak, sprawiała, że mój żołądek ściskał się z emocji, ale nie tak, że miałabym ochotę czytać ją jeszcze raz. Ot co, kolejny romans, dobrze napisany, z fabułą, nad którą nastolatki więdną. Bo wiecie, jest taki skryty w sobie, aczkolwiek BARDZO przystojny chłopak, z pokroju takich, co praktycznie nie istnieją, seksowny, umięśniony i wiecie... taki przyciągający. No i laska, niby to nic wielkiego, ale jednak też niczego sobie, taka trochę "och, ach, jestem taka zakochana, dlaczego on mnie nie chce, przecież ja umieram z miłości do niego!". 

I chyba właśnie to w tej książce odpychało mnie najbardziej. Główna bohaterka. Znaczy no, na ogół była w porządku, ale w tych momentach, kiedy tak strasznie ubóstwiała Milesa, kiedy była jak "to boli tak bardzo, ale i tak z nim pójdę do łóżka!" albo "zranił mnie tym co powiedział, ale teraz mnie całuje, będę uprawiać z nim seks!" nie mogłam jej znieść. Nie wiem, może jestem jakaś zgorzkniała czy coś, ale sorry, dla mnie coś takiego NIE ISTNIEJE. Rozumiecie, miłość która CAŁKOWICIE zaślepia, że cały rozsądek przykrywa i no... Czy ktoś kto czytał "Ugly Love" wie, o co mi chodzi? Proszę, powiedźcie, że tak. 

Co do Milesa, to gościu był w porządku. O wiele bardziej on interesował mnie jako postać. To, co spotkało go w przeszłości. Nawet nie potrafię wyobrazić sobie, jak wielki ból musiała przysporzyć mu tragedia, która go dotknęła. Ale naprawdę rozumiałam jego zachowanie, to, czemu żył tak, a nie inaczej. A na sam koniec byłam z niego niesamowicie dumna. 

Co do stylu to raczej okej, pochłaniało się dość szybko, przyjemnie, ale to nic dziwnego u tej autorki. Jeśli zaś chodzi o jakiś mały minusik... to trochę za dużo jak dla mnie opisu seksu. Znaczy cieszę się, że to już nie taki temat tabu i w ogóle, ale jednak... to chyba nie było potrzebne, tak myślę. 

Książka, która momentami zaciska nasze serce  w garści i wyciska z niego potok łez. Dobra dla każdego, kto chce dobić się brakiem wielkiej miłości i lubi czytać o chodzących ideałach.

16 komentarzy:

  1. Od tej autorki czytałam jedynie "Hopeless", które bardzo mi się podobało. Na rzie jednak nie sięgnę po "Ugly love", bo coś mnie w tej książce odpycha.
    Pozdrawiam!
    http://sunny-snowflake.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja z CoHo skończyłam. Przeczytałam "Hopeless", nie chcę więcej. Ta autorka to nie moja bajka. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A widzisz, ja nie znam tej autorki. Ale książki ze względu na typowych, szablonowych bohaterów nie przeczytam. Ich historia też nie wydaje mi się być jakaś mocno porywająca. Facet, który oczekuje od swojej kobiety, żeby żyła jedynie jego teraźniejszością, nie pytała o przeszłość i nie wyobrażała sobie z nim przyszłość. Po co komu taki związek?
    Pozdrawiam,
    http://tamczytam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Całkowicie zgadzam się z twoją opinią o Tate... nikt mnie nie irytował tak jak ona. Coś jak rozdwojenie jaźni. "Jestem taka zraniona, przez jego słowa nie umiem oddychać... no ale spójrzcie na jego nagą klatę, idę zrobić wszystko o co poprosi". No proszę. Jak dla mnie to strasznie dziecinne zachowanie. Historia Milesa była przepełniona uczuciami i bólem, złamała mi serce. Zakończenie przepiękne, Hoover przeszła samą siebie. Ryczałam jak idiotka.
    Uważam, że to najgorsza książka Colleen, ale nie była oczywiście fatalna - myślę, że nawet lista zakupów tej autorki byłaby warta przeczytania!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Słyszałam o Collen Hoover, ale nie czytałam ani jednej jej powieści. Pisze w takim gatunku, który nie przemawia do mnie, więc nie sięgnę i po tą pozycję ;)
    Pozdrawiam,
    http://www.sekretny-trop.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Poznałam ta autorkę,dzięki Maybe Someday i spodobała mi się jej książka. Nie wiem czy będę ją chciała sięgnąć,kiedy przyjdzie mi ochota na młodzieżówkę. świetna recenzja. Książka dobra,ale nie aż tak. Myślę,ze jak będę miała czas to go wykorzystam dla tej ksiażki. Ale nic na siłę.
    Pozdrawiam.
    http://kawaiksiazka96.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. To zdecydowanie nie mój klimat. Twórczość Colyn Hoover zupełnie do mnie nie przemawia.
    Pozdrawiam serdecznie :)
    Klaudia z bloga http://thebooksandclouds.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Według mnie powieść była w porządku, ale daleko jej do mojej ukochanej powieści Colleen Hoover, czyli Maybe Someday. Przede wszystkim bohaterowie byli słabo wykreowani, poznajemy przeszłość Milesa, ale właściwie nie poznajemy jego charakteru, tego, jaki jest teraz. Z kolei Tate miała zadatki na niezłą postać, ale też niewiele z tego wyszło. Nie przekonują mnie również relacje, ktore opierają się na seksie, zupełnie przegapiłam moment, w ktorym pojawiło się coś więcej. Ale czytało się przyjemnie :)

    Books by Geek Girl

    OdpowiedzUsuń
  9. Twoja recenzja brzmi zachęcająco, ale ja wciąż ostatecznie nie mogę się przekonać do tej książki. Czytałam już mnóstwo jej recenzji i każda była pozytywna. No cóż, jeżeli bede mieć okazję to przeczytam i w końcu sama się przekonam ha ha :)
    Pozdrawiam ciepplutkoooo!!!!! <3
    Zapraszam do mnie;)
    (recenzentka-ksiazek.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czyli książka, o której mówi każdy. Nie mam pojęcia, czy po nią sięgnę.
    Lubię romanse, ale są różne recenzje i nie wszystkie zachęcają.
    Zapraszam na Polecam GoodBook, gdzie pojawił się filmik, w którym mówię Jak wydać książkę? http://want-cant-must.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. O nie! To było moje pierwsze spotkanie z tą autorką i mówię jej wielkie: NIE. Nie wiem jak reszta jej dzieł, ale to naprawdę nie powinno znaleźć się na półce i nosić miano "książka", chyba, że ma ogłupiać... to inna kwestia :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja "Ugly love" po prostu uwielbiam, ale gdy miałabym wybierać między UL a "Maybe Someday" wybrałabym tę drugą. Chyba przy MS wszystko bardziej przeżywałam :D.

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam tą książkę. Miałam po niej różne sentencje i myśli, ponieważ zdecydowanie ta powieść skłania do przemyśleń. Hoover się spisała :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie lubię Colleen Hoover ;/ Żadna książka tej autorki nie przypadła mi do gustu niestety.

    readsleepfangirl.blogspot.com - dopiero zaczynam i liczę, że do mnie zajrzysz <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbiam Colleen Hoover, jednak Ugly love jeszcze nie czytałam. Ale mam ją w planach :D

    zabookowanyswiatpauli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 DOMI READS , Blogger