#60 KLINCZ | MARTIN HOLMEN



Klincz jest pierwszym tomem trylogii o Harrym Kviście, byłym bokserze, który po swojej skończonej karierze zaczął zajmować się ściąganiem długów, wykorzystując przy tym swoje bokserskie umiejętności. Aż któregoś dnia zostaje wplątany w morderstwo jednego z dłużników, Zetterberga i wszystko zaczyna się komplikować.

Jeden ze świadków, uliczna dziwka, która mogłaby potwierdzić jego niewinność, znika bez śladu, a do tego w życiu mężczyzny pojawia się Doris, która ma na niego silny wpływ. A on przecież woli innych mężczyzn! I nie jest to spoiler, gdyż taką informację możemy uzyskać już z tylnej okładki książki. Oprócz tego informuje nas ona także o tym, że jest to historia brutalna, a napięcie i groza będą nam towarzyszyły od pierwszej do ostatniej strony tej powieści. No cóż... czy oby na pewno?


Wszyscy w końcu cię zranią, chodzi tylko o to, żeby znaleźć tych paru, przy których to się opłaca. 


NIE TEN WĄTEK CO TRZEBA

Akcja powieści dzieje się w Sztokholmie lat 30. XX wieku, w czasie kryzysu gospodarczego i ogólnej nędzy i biedy. Na ulicach co chwila widuje się bezdomnych i żebraków, zziębniętych przechodniów w drewniakach na nogach, pogryzionych przez pchły i walczących z wszami, a porządne ocieplenie w domu posiadają tylko nieliczni. To smutny i nędzny obraz miasta i jego mieszkańców, który jest naprawdę interesujący, ale niestety... zajął większość historii, nie zostawiając miejsca na wątek kryminalny, który swoje większe momenty miał jedynie na początku i końcu książki. A szkoda, bo samo rozwiązanie sprawy morderstwa Zetterberga było dobre i gdyby dodać wcześniej więcej działania, poszlak, dzięki którym czytelnik mógłby sam starać się poskładać elementy układanki, a na koniec dostać takie rozwiązanie, ta historia podobałaby mi się o wiele bardziej. A tak, muszę przyznać, że nieco się wynudziłam. Niby coś tam się działo, ale brakowało mi dynamizmu i tej grozy, którą obiecano. Nie mówiąc już o napięciu. Napięty to może był mój kark przy niewygodnej pozycji do czytania, ale na pewno nie moje nerwy. Niewykorzystany potencjał, krótko mówiąc. 


KVIST I JEGO PIĘŚCI ŚWIST

Harry był bokserem, dlatego w swojej pracy, zmuszając ludzi do oddania długów, często używał pięści. Co jakiś czas możemy dowiedzieć się kilku prostych nauk z bokserskiego świata ringu, a także być świadkami stosowania tych nauk przez Kvista. Oprócz tego dowiadujemy się co nieco na temat jego przeszłości, a także upodobań seksualnych. Muszę przyznać plus za przedstawienie postaci, ponieważ nie został on ukazany pobieżnie, ale mamy szansę nieco go poznać. Trudno stwierdzić mi, czy lubię Harry'ego, jednak nie wzbudzał on we mnie negatywnych odczuć. W przeciwieństwie do pojawiającej się w pewnym momencie Doris, która niesamowicie mnie irytowała. Wydawała się płytka i nijaka, jakby niepotrzebna, chociaż na zakończenie historii miała swój wielki udział, który całkowicie zmienił bieżącą sytuację. W międzyczasie poznajemy też kilka innych drugoplanowych postaci, muszących radzić sobie w czasie kryzysu i nadających całej powieści tego Szwedzkiego klimatu. 

PODSUMOWUJĄC

Klincz zdecydowanie miał dość spory potencjał, jednak coś nie do końca wyszło. Wątek obrazu nieco zrujnowanego Sztokholmu był naprawdę ciekawy, jednak przez brak rozbudowania wątku kryminalnego, w pewnym momencie stało się naprawdę nudno. Przez to bardziej niż zwykle skupiałam się na innych rzeczach, które przy wciągającej akcji gdzieś mi czasem umykają, jak na przykład styl autora, który był dość toporny czy pojawiające się literówki. W każdym bądź razie, nie jest to książka zła, aczkolwiek spodziewałam się po niej o wiele więcej. 




ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA I ZRECENZOWANIA KSIĄŻKI BARDZO DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU EDITIOBLACK!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 DOMI READS , Blogger