Jeśli
ktoś jest tu ze mną już dłużej, wie, że uwielbiam książki kryminalne. Dlatego z
chęcią sięgnęłam po Sezon na śmierć – bardzo zaciekawił mnie opis, do tego uważam,
że okładka jest świetna, bardzo klimatyczna. Czy równie świetnie czytało mi się
historię stworzoną przez Maxa Bilskiego?
sezon na śmierć | max bilski |
wydawnictwo videograf
2017 | 289 stron
W małym
miasteczku w Polsce w niewyjaśnionych okolicznościach zaczynają znikać dzieci, a
jeszcze jakby tego mało, co jakiś czas ludzie znajdują ludzkie, małe szczątki. Łukasz, emerytowany policjant i jego
partnerka, dziennikarka Magda
zaczynają prowadzić śledztwo na własną rękę, co utrudnia im burmistrz miasta,
który robi wszystko, aby utrzymać swoją wysoką pozycję. Ludzie zaczynają żyć w strachu
i powiązywać aktualne zdarzenia z tajemniczymi okolicznościami z przeszłości.
Sezon
na śmierć to książka kryminalna, w której za mało mi
było kryminału. Niby był psychopatyczny zabójca, niby było śledztwo, ale
brakowało mi w nim jakiś zaskoczeń, czegoś naprawdę WOW. Zbyt szybko również
dowiedziałam się, kim był morderca. I to nie tyle ze swoich domyśleń, co po
prostu napisane było czarno na białym, do tego nie było to żadnym zaskoczeniem.
Autor mógłby poprowadzić to trochę inaczej, wodzić nas więcej za nos, dać
podejrzenia, a potem z hukiem nas zaskoczyć. Plusem jednak na pewno było to, że
kolejne podrozdziały często kończyły się w momencie, w którym bardzo chciałam
wiedzieć, co było dalej, a musiałam na to trochę poczekać, co wzbudzało we mnie
taką nutkę niepewności i podniecenia.
Główni
bohaterowie, jak Łukasz czy Magda nie stali się dla mnie specjalnie
interesujący, w przeciwieństwie na przykład do burmistrza czy lokalnego
redaktora gazety, którzy wykreowani byli w ciekawy sposób. Pierwszy z nich jest idealnym przykładem na to, jak chęć władzy może
kierować poczynaniami człowieka. Ciągłe intrygi, przekręty, kłamstwa,
wszystko po to, aby zachować wysoki status. Nieważne, czy ludzie gadają za
plecami, czy lubią nas czy wręcz przeciwnie, ważne, że okazują swój szacunek,
niestety głównie ze strachu. Redaktor natomiast był przykładem człowieka
zniewolonego, nieszczęśliwego w tym co robi, ponieważ nie mógł robić tego z
taką pasją jak chciał, był niedoceniany, a palce mieszał w tym oczywiście
burmistrz. Były to ciekawe wątki, aczkolwiek czasem miałam wrażenie, że były
one ważniejsze, niż wątek kryminalny.
Sezon
na śmierć jest
kontynuacją historii policjanta Łukasza, na szczęście nieznajomość części
poprzedniej nie przeszkodziła mi w czytaniu. Były co prawda może z dwa wątki,
które wiązały się z poprzednim tomem, jednak nie miały one wielkiego wpływu na
odbiór fabuły.
Max
Bilski ma bardzo
przystępny w czytaniu styl, aczkolwiek zwrócić tu muszę uwagę na wydanie
książki. Ktoś tu zdecydowanie miał
problem z przecinkami, a mnie, bardzo uczulonej na tym punkcie, niestety trochę
to gryzło. Jestem skłonna wybaczyć pojawiające się w książkach literówki,
ale myślę, że o przecinki naprawdę warto zadbać i mam nadzieję, że jeśli pojawiają
się kolejne wydania Sezonu na śmierć, nie będzie już tego problemu.
Ogólnie
rzecz biorąc, Sezon na śmierć było przyjemną lekturą i z chęcią przeczytam
inne powieści tego autora. I chociaż rozszerzyłabym tu nieco wątek kryminalny,
poza tym małym szczegółem była to przyjemna podróż przez życie mieszkańców
Kuźni.
3/5
Za
możliwość przeczytania oraz zrecenzowania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu
Videograf!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz