"Po prostu żyj dobrze. Po prostu żyj." RECENZJA NUMER #3

Odkąd w sieci pojawiły się zwiastuny "Me Before You", głośno zrobiło się także o książce, na podstawie której powstał film. Miliony zdjęć na Instagramie, pełno recenzji w internecie - dlatego też i ja postanowiłam sięgnąć po tą pozycję. 
I była to jedna z lepszych decyzji, jakie kiedykolwiek podjęłam.





Tytuł: Zanim się pojawiłeś 
Autor: Moyes Jojo
Tłumaczenie: Cieśla-Szymańska Dominika
Wydawnictwo: Świat Książki
Ilość stron: 384


Książka opowiada historię Lou Clark, która po tym, jak straciła pracę w kawiarni, zatrudnia się u bardzo bogatej rodziny Traynorów, jako opiekunka Willa, młodego mężczyzny, który w wyniku wypadku został sparaliżowany i porusza się na wózku. Początki są trudne - Will odciął się od świata, od ludzi, nie potrafi i nie chce utrzymywać z nimi pozytywnych stosunków. Z czasem jednak zdeterminowana Lou, z jej ekscentrycznym sposobem bycia, dociera do mężczyzny i coś w nim zmienia. 
Jednak w pewnym momencie na jaw wychodzą straszne tajemnice, z którymi Lou musi się zmierzyć. Chce zrobić wszystko, aby Will Traynor stał się szczęśliwym człowiekiem, który znów odnajdzie w sobie chęci do życia. Czy uda jej się? Przekonajcie się sami. 


Człowiek ma tylko jedno życie. I właściwie ma obowiązek wykorzystać je najlepiej, jak się da.

Powiem tak: jest to zdecydowanie jedna z lepszych książek, jakie czytałam. Trafia tak głęboko w serce, że to sprawia niemal fizyczny ból i wcale nie żartuję. Na początku oczekiwałam, że będzie to taki dość typowy romans - Lou pozna Willa, zakochają się w sobie, ona zostawi swojego chłopaka Patricka i będzie żyć razem z Traynorem, pomagając mu zmagać się z kalectwem.  
O dziwo, miło się zaskoczyłam, bo nie do końca było tak, jak tego się spodziewałam. Czytałam z zapartym tchem, chcąc jak najlepiej poznać Lou oraz Willa, głównych bohaterów, którym oddałam całe swoje serce. Dziewczyna jest wyrazistą postacią, uwielbiającą modę, co przenosi się na jej dość specyficzny sposób ubierania się. Poza tym zawsze myślała pozytywnie i co najważniejsze - była silna, zdeterminowana i pełna wiary. 
Will natomiast na początku był taki... odizolowany, ale nie był postacią, przy której się myślało Tak bardzo mi go szkoda, jego kalectwo jest straszne. Facet zgrywał twardziela, chociaż można było wyczuć, że w środku bardzo, bardzo cierpi przez życie, jakie musi wieść. Tym bardziej, że przed wypadkiem był pełen energii, uprawiający ekstremalne sporty, zwiedzał wiele miejsc na świecie i nagle, w jednej chwili zostało mu to odebrane. 

Oczywiście nie można też zapomnieć o pobocznych postaciach, które także zostały dobrze wykreowane. Mówię tu o Patricku - chłopaku Lou, zakochanym w sporcie, nieustannie gadającym o swoich wynikach w biegu. Bardzo wkurzający. 
Ważną rolę odegrała także siostra Lou, która miała dość duży wpływ w podejmowaniu decyzji dotyczących dalszej opieki nad Willem.  Gdyby nie ona, naszej głównej bohaterce byłoby o wiele ciężej, tego jestem pewna. 
Warto też wspomnieć o rodzicach Clark czy Traynora, którzy różnili się między sobą - jednych darzyło się ciepłym uczuciem, drugich... no cóż, nie aż tak. 
No i oczywiście Nathan! - rehabilitant Willa. Bardzo pozytywna postać, którą polubiłam od samego początku. Był jedną z niewielu osób, przed którymi Will potrafił się w jakiś sposób otworzyć. Nathan to dobry facet, pomocny, sympatyczny. 

Zmuszaj się do przekraczania własnych granic. Nie spoczywaj na laurach. Noś z dumą swoje pasiaste rajstopy. A jeśli się upierasz, żeby związać się na stałe z jakimś śmiesznym gościem, zachowaj to gdzieś w sobie. Świadomość, że wciąż masz przed sobą możliwości, to luksus.

Prosty, przyjemny styl sprawia, że książkę pochłania się naprawdę szybko. Ale to, co najbardziej doceniam w tej pozycji to fakt, że wchłania się w nią, staje się jednością i wszystko przeżywa się tak, jakby działo się naprawdę, wokół nas. Kończąc ją, płakałam tak bardzo, że aż bolało mnie serce i nie mogłam złapać oddechu. Serio. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz wylałam tyle łez. Chyba na śmierci Franciszka w serialu Reign (POLECAM).  W każdym bądź razie, sięgając po "Zanim się pojawiłeś" przygotujcie sobie stosik chusteczek, bo obiecuję Wam, że poleją się łzy. Bardzo dużo łez.

Świetna. Oryginalna. Wzruszająca. Trafiająca w najgłębsze zakamarki naszego serca, osiadająca na duszy i wywołująca łzy, jakich dawno u siebie nie widzieliście.  

12 komentarzy:

  1. Na szczęście książka nie różniła się za bardzo od filmu a raczej odwrotnie bo to film powstał na podstawie książki. Nie czytam nigdy książek na podstawie których powstały filmy bo to zdradza mi zakończenie jednak ta książka od początku mnie zaciekawiła, naprawdę była świetna co do filmu to nie mogę tego powiedzieć ze względu na tłumacza ale nie o tym przecież. Szkoda tylko że tak smutno się skonczyla :(

    Blog o książkach

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj kurcze tu zachęcająca a tu że będzie to wyciskacz łez. juz wiem że po nią nie sięgnę bo nie lubię złych zakończeń ;_;

    grlfashion.blogspot.com
    Zapraszam:* odwdzięczam się za każdą obserwację :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To czy kocham tą książkę to jest mało powiedziane. Uwielbiam ją i czytałam ją z paczką chusteczek, a po jej przeczytaniu przez kilka godzin chodziłam jak na szczudłach.
    Zniszczyła mi serce. Jest piękna.
    Pozdrawiam Cię ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm, zachęciłaś mnie do przeczytania książki :) Nie lubię właśnie zbyt banalnych powieści romantycznych, a skoro ta taka nie jest, to chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam tę książkę, jeszcze parę dobrych godzin po przeczytaniu, byłam jednocześnie oczarowana i zupełnie rozwalona emocjonalnie ;). Ughh, dlaczego musiałaś wspomnieć Franciszka?! Teraz jest mi smutno :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, po prostu chociaż minęło już tyle czasu, cały czas przeżywam jego śmierć XD

      Usuń
  6. U mnie książka leży na półce od czasu zanim jeszcze stała się modna i widniałą wszędzie :P Kupiłam ją w Biedrze za całe 10 zł.. Ale do dziś nie porzeczytałam :/ Widziałam tylko film. Mam nadzieję, że książka lepsza niż ekranizacja..

    Turkusowa Sowa

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślę, że we wrześniu nadejdzie czas by wreszcie przysiąść do tej książki, wylać morze łez i pokochać tę historię ;) Nie spotkałam jeszcze ani jednej negatywnej opinii na temat tej pozycji :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć!
    Dziękuję za odwiedziny na moim blogu :* Cieszę się, że zostawiłaś ślad. Bardzo mi się podoba Twoja planeta i z przyjemnością dołączam do grona obserwatorów :)

    Jeśli chodzi recenzowaną przez Ciebie książkę... Tu nie potrzeba wielu słów. "Zanim się pojawiłeś" nie da się odłożyć na półkę i sięgnąć po kolejną pozycję. Ta książka naprawdę zmusza do refleksji. W Clark znalazłam wiele własnych cech. Także strach. Przed porażką, przed zmianą, przed niewiadomą. Druga część nie urzekła mojego serca tak bardzo, ale była potrzebna. Potrzebna po to, by przy historii Lou postawić kropkę nad i.

    Pozdrawiam!! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ''Zanim się pojawiłeś'' to ksiązka ktora pozostawila po sobie ogromny ślad w moim sercu. Nigdy nie zapomnę Lou Clark i Willa Traynora, to jedna z moich ukochanych par książkowych zaraz po Hazel i Gusie z ''Gwiazd naszych wina'' <3 . Już marze o tym aby znowu powrócić do ksiązki, ale wiadome, że drugi raz już nie bedzie tak cudowny jak pierwszy. Chociaz ''Kiedy odszedłeś'' już mi się tak bardzo nie podobała. Teraz po czasie uwazam, że jednak ta ksiązka jako uzupełnienie wcale nie byla potrzebna.
    (recenzentka-ksiazek.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Kiedy odszedłeś" jeszcze nie czytałam, mam zamiar, chociaż wiem, że to nie będą już takie same emocje jak przy "Zanim się pojawiłeś". Uzupełnienia często nie są potrzebne :)

      Usuń
  10. Hej!

    Dziękuję za ślad na moim blogu. Bardzo ładny, przejrzysty i śliczny blog. Mam nadzieję, że nie przestaniesz recenzować. Życzę powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 DOMI READS , Blogger